Translate

poniedziałek, 12 września 2016

Filmowy poniedziałek #3

   Kiedy chodziłam do szkoły poza matematyką, angielski był moim znienawidzonym przedmiotem. Zawsze miałam z niego kiepskie oceny. Nie lubiłam angielskiej muzyki i odcinałam się od tego najlepiej jak umiałam. Ale lata mijały, mój stosunek do angielskiego nieco się zmienił. Gdy skończyłam szkołę nabrałam innych zainteresowań, inne marzenia itd. Bardzo spodobał mi się akcent brytyjski i jakoś tak nawet polubiłam angielski. Do tego stopnia, że postanowiłam dać mu drugą szanse. Tylko tym razem bez nauczycieli, dzięki którym mi i angielskiemu nie wyszło.
   Ogólnie mówiąc próbowałam duolingo, jednak zdania tam tworzone były dla mnie na tyle bez sensu, że dawały przeciwny efekt do zamierzonego. Teraz korzystam z memrise i od 4 dni cały czas meczę aplikacje nie mogąc się od niej oderwać. Ale co idzie za tą całą ckliwą historyjką? Ano to, iż wyczytałam z wszech mądrego wujcia Google, że dobrą metodą na osłuchanie się z językiem jest oglądanie filmów z napisami w tym samym języku. A więc łączenie przyjemnego z pożytecznym. Ja zaczęłam od tego tytułu, ponieważ lubię kryminały (płytę wzięłam losową dla sprawdzenia):

   Początkowo miałam wybrać Herkulesa Poirot, ponieważ tę serie lubię dużo bardziej, ale wspaniały detektyw jest belgiem przez co ma francuski akcent i myślę, że na sam początek mogłoby to nie być zbyt korzystne. Wolałam coś stricte brytyjskiego.
   A teraz może coś o samych odcinkach, gdyż są dwa (tak dla osób niewiedzących o tym). Ja z tych dwóch wybrałam drugi "Morderstwo w Abbey Grange". Nie zajrzałam na drugą stronę pudełka co zaowocowało wielkim zaskoczeniem kiedy zobaczyłam, że do wyboru mam wersje polską i czeską. Mogłam słuchać w originale z polskimi napisami. Tak też zrobiłam, ale po 13 min i tak przerzuciłam się na lektora dla zwykłej wygody oglądania. Skoro z nauki było nici, to przerzuciłam się na rozrywkę. Nie lubię oglądać z napisami, bo wtedy bardziej skupiam się na nich niż na samym filmie, ani tym bardziej na słuchaniu.
   Teraz dam to co jest na odwrocie pudełka. "W Abbey Grange popełniono brutalne morderstwo. Kiedy Sherlock Holmes i doktor Watson docierają na miejsce, okazuje się, że zagadkę rozwiązano. Pełen wątpliwości detektyw zamierza jednak przeprowadzić swoje śledztwo.". Odcinek podobał mi się bardzo. Już na prawie samym początku kiedy żona ofiary składa zeznania coś mi nie pasuje. Widocznie dla wszystkich chce przekonać naszego detektywa do tego iż mówi prawdę. Chociaż jawnie widać, że zwyczajnie ściemnia.
   Holmes rzecz jasna nie nabiera się na tę marna grę aktorska i zaczyna doszukiwać się szczegółów. Nie wiem czy ona ma takiego farta do dowodów, tak słabo je pokazują czy to ja jestem tak ślepa, ale niektóre moim zdaniem brały się dosłownie znikąd. Dobrym przykładem jest tu nagrobek ze zdjęcia. Nagle Sherlock kazał woźnicy zatrzymać powóz, zrobił parę kroków, pomyślał i nagle znalazł dowód. Moim zdaniem to troszkę naciągane, ale przynajmniej zachowuje klimat tajemniczości i napięcia.
   Co dodatkowo cenie sobie w tej serii, to są ujęcia. Dla mnie są po prostu piękne. Strasznie podoba mi się to ujęcia na stacji. Bardzo lubię klimat z XIX wieczną Anglią w tle. Dla mnie takie filmy zawsze mają w sobie coś z tajemniczości i  magii. A co z Wami? Jakie wy filmy lubicie i dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz