Translate

sobota, 10 września 2016

Wiedźmin #1

 "Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi wiek miecza       
i topora, wiek wilczej zamieni. Nadchodzi Czas Białego        
Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy,   
Tedd Deireádh, Czas Końca. Świat umrze wśród mrozu,        
a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się ze Starszej
Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna.  Ziarna, które nie      
wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem.                                       
Ess'tuath esse! Tak będzie! Wypatrujcie znaków! Jakie to        
będą znaki, rzeczę wam - wprzód spłynie ziemia krwią Aen     
Seidhe, Krwią Elfów...                                                                
Aen Ithlinnesspeath,                                                     
przepowiednia Ithlinne Aegli aep Aevenien"            


  Pierwszy post z serii, na rozgrzewkę i dla przypomnienia fanom dam coś co niezwykle mi się spodobało. Mam oczywiście na myśli przepowiednie elfiej wieszczki Ithlinne.
   W zasadzie wyszło to przez czysty przypadek. Postarzałam kartki dla nadchodzących rysunków. Początkowo maczałam je w herbacie, ale nie było to dla mnie satysfakcjonujące. Jednak ta jedna jedyna kartka mnie urzekła, kiedy przypaliłam jej brzegi. Tak strasznie mi się spodobała, że musiałam ją w jakiś sposób wykorzystać. I tak narodził się pomysł z przepowiednią. Wydaje mi się, że ma ona znaczącą role w książkach Pana Sapkowskiego, chociaż jeszcze wszystkich nie przeczytałam.
   Początkowo chciałam dać coś innego. Przeczytałam, że elfy posługiwały się runami, ale nie wiedziałam jakimi, a że akcja mniej więcej rozgrywała się w średniowieczu to uznałam, iż takie pismo może być odpowiednie i jakiegoś starszego klimatu nada. Tyle tego pisałam, że po pewnym czasie większość liter pisałam już z pamięci co przyspieszyło prace.
   Łatwo zauważyć, że niektóre słowa są wypalone. Powód jest prosty i moim zdaniem dość zabawny. W dwóch albo trzech miejscach zrobiłam błąd i to czarnym żelopisem, którego używałam. Wymazanie albo korektor odpadało. Uznałam więc, że spale te miejsca. Kiedy pierwszy raz to robiłam, kartka była leciuteńko wilgotna, przez co miałam większą kontrole, gdy "poprawiałam" błędy papier był kompletnie suchy przez co miałam o wiele mniejszą kontrole i troszeczkę za dużo mi się spaliło, ale uważam, że to dodało tylko charakteru pracy.
   Co o tym sądzicie? Ciekawy pomysł czy raczej dość banalny? Próbowaliście kiedyś sami coś takiego zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz